Długo zastanawiałam się nad zmianą młynka. Bo po co? A już w ogóle wydanie kilkuset złotych na Comandante wydawało mi się zbędną inwestycją. Jednak ostatecznie zdecydowałam się na ten zakup i uważam, że był to doskonały wybór.

Do tej poty nie korzystałam z młynka ze stalowymi żarnami. Zadowalałam się młynkiem elektrycznym (który był pierwszym moim zakupem) oraz młynkami z żarnami ceramicznymi. Wydawało mi się, że dzięki nim robię dobrą kawę. Ale tak mi się tylko wydawało…

Czemu to takie ciężkie?

To było moje pierwsze wrażenie, kiedy wzięłam Comandante do ręki. Po prostu przyzwyczajona byłam do młynków z żarnami ceramicznymi, które są lżejsze. Ten jest trochę cięższy (ale nie za ciężki!) i bardzo dobrze leży w dłoni.

Zresztą w ogóle cały proces odpakowywania młynka to prawdziwa przyjemność. Każdy element jest w swojej przegródce, wszystkie są elegancko zapakowane i pasują do siebie idealnie. Aż w pierwszej chwili nie chce się go wyjmować z pudełka!

Pierwsze użycie.

Odmierzyłam ilość ziaren, wsypałam do młynka i… Z jaką łatwością przyszło mi ich mielenie!

Wydawało mi się, że będę potrzebować sporo siły, jak to miało miejsce dotychczas, ale nic z tych rzeczy.

Szybko zmieliłam wszystkie ziarna, a moja ręka nawet tego nie poczuła.

Od razu kiedy spojrzałam do pojemniczka widać było, że ziarna zmielone są równo,o wiele regularniej niż w przypadku młynka z ceramicznymi ostrzami(o elektrycznym nie wspomnę z grzeczności).Różnicę zobaczyłam też, kiedy spojrzałam na zaparzoną kawę w filtrze.Układała się w nim zupełnie inaczej. A potem przyszedł czas na degustację. Miałam wrażenie, że piję inną kawę niż dzień wcześniej!


I kolejne razy.

Każdy kolejny raz, kiedy parzyłam kawę zmieloną w Comandante, przekonywał mnie, że to był dobry zakup. Ziarna zawsze są idealnie zmielone, nie pylą, a napój smakuje lepiej. Naprawdę nie wierzyłam, że jest to możliwe. Mam też wrażenie, że odkryłam swoją kawową pasję na nowo.

Próbowałam już Comandante do parzenia kawy w dripie, chemeksie i w tradycyjnej kawiarce. Głębia smaku jest o niebo lepsza, zaczynam odczuwać nowe aromaty, nowe nuty smakowe, a samo przygotowywanie i picie kawy daje mi jeszcze większą przyjemność.

Teraz jestem na etapie dopasowywania liczby „klików” do swoich metod parzenia. I do ziaren, z których korzystam. Innymi słowy – może być tylko lepiej :)

I na koniec czyszczenie.

Utrzymanie Comandante w czystości też nie sprawia problemu. Wystarczy zaopatrzyć się w szczoteczkę oraz gruszkę, aby łatwiej było „przedmuchać” elementy młynka. Całość składa się z kilku elementów, które bardzo łatwo rozkręcić i równie łatwo skręcić.

Teoretycznie można to robić po każdym użyciu, ale raz w tygodniu spokojnie wystarczy. Warto też pamiętać, by wyjąć trzpień podczas czyszczenia, bo – z tego co mówili mi inni użytkownicy Comandante – lubi się on zapiekać, jeśli nie konserwujemy go odpowiednio.

Naprawdę nie spodziewałam się, że korzystanie z Comandante będzie aż taką przyjemnością, a różnica w smaku przygotowywanej kawy aż tak znaczna. Jeśli więc zastanawiacie się nad zakupem młynka i trochę wam szkoda pieniędzy na Comandante (rozumiem, naprawdę), to powiem wam z ręką na sercu: warto.