Ekspres przelewowy jeszcze do niedawna bardzo łatwo było znaleźć w wielu domach. Teraz, ze względu na modę i łatwą dostępność, królują ekspresy ciśnieniowe automatyczne lub kapsułkowe. Wiem, w czym leży problem w takich przelewówkach. I wiem, że to wcale nie musi tak wyglądać, co pokazuje Moccamaster - ekspres przelewowy, który ogromnie przypadł mi do gustu. Zapraszam do przeczytania testu!

Jak działa ekspres przelewowy? W teorii to po prostu automatyczny dripper, gdzie wystarczy wlać wodę do zbiornika, wsadzić filtr, wsypać kawę i włączyć. Teoria jednak w większości wypadków mocno odbiega od rzeczywistości. Największą bolączką ekspresów przelewowych wciąż dostępnych na półkach sklepowych, jest bardzo wąski zakres polewania wodą kawy oraz zbyt wysoka temperatura zaparzania. Pierwszy problem jest związany z zastosowaniem prysznica, który leje wodę na kawę tylko w jednym, konkretnym punkcie. W efekcie, woda szybko przewierca się przez środek przemiału, zaparzając (a właściwie przeparzając) tylko mały procent kawy. Oczywiście, w trakcie parzenia wody nieco przybywa w dripperze, obejmując zdecydowanie większą część kawy. Jednak wciąż parzenie jest bardzo mało efektywne, a to, co wydostaje się do dzbanka, zazwyczaj jest gorzkie, ciężkie, przeparzone, bez głębszego, lepszego smaku. Na to ma też wpływ temperatura, o której wspomniałem. Najczęściej jest to wrzątek, albo bardzo bliskie okolice. A jak dobrze wiecie, kawa wrzątku nie lubi. I kropka. Jeśli dołączyć do tego kiepskiej jakości kawę, przepis na gorzki oraz smutny poranek gotowy i podany.

Jednocześnie wcale nie dziwię się ludziom, z którymi rozmawiam, że nie chce im się bawić w ręczny dripper w domu, zwłaszcza gdzieś podczas zabieganego poranka, między łazienką, kuchnią, dzieciakami i zwierzakami. Stąd decyzja o zakupie czy to ekspresu automatycznego, na kapsułki bądź wspomnianego przelewowego.

Okazuje się jednak, że można znaleźć rozwiązanie niemalże idealne. Moccamaster. Wiele dobrego słyszałem o sprzęcie tej firmy, że solidne, że dobrze parzy kawę... Czyli nic więcej do szczęścia nie trzeba. Dzięki konszachtom z jak zawsze pomocną ekipą Świeżo Palonej, sprawdziłem, jak Moccamaster faktycznie sprawdza się w warunkach domowych.

Moccamaster, a dokładnie Technivorm - Moccamaster przyjechał do mnie w modelu KBG 741 AO w bardzo oryginalnym, soczyście czerwonym kolorze. Co oferuje ten model, patrząc na same dane techniczne? Przede wszystkim, może zaserwować nam od 0,25 do aż 1,25 litra kawy na raz. Czyli sprawdzi się zarówno w jednoosobowym gospodarstwie domowym, jak i podczas śniadania z przyjaciółmi po imprezie. Do tego, jak dodamy bardzo szybki czas grzania wody (wg danych producenta, element grzewczy jest miedziany i podwójnie zabezpieczony), dobrą stabilność temperaturową (firma chwali się, że sprzęt spełnia standardy SCAE i SCAA pod tym względem), regulację temperatury w zależności od ilości przygotowywanej kawy i automatyczne wyłączanie grzałki, to na papierze okazuje się, że do czynienia mamy z niezłą kawową gratką.

A teraz przejdźmy już do samych doznań, których doświadczyłem przez ostatnie tygodnie. Sam design ekspresu może być dla niektórych pewną przeszkodzą. Nie jest to sprzęt zaprojektowany według obecnie obowiązujących trendów wnętrzarskich, gdzie dominuje obecnie surowość i minimalizm. Choć Moccamaster jest bardzo minimalistyczny i prosty, to bardziej przypomina mi skandynawski design lat '70. czy '80. I jak dla mnie, jest to jednak bardziej zaleta niż wada. Wygląd jest na tyle ponadczasowy, że dobrze wkomponuje się w większość kuchni. Tym bardziej, że można wybierać spośród kilkunastu kolorów - od szczotkowanego aluminium po kanarkową żółć i róż. Klawisze jedynie mogły by być nieco subtelniejsze, ale na pewno są wygodne.

Najważniejsze jest jednak to, jak wygląda proces zaparzania kawy - jest banalny i niewymagający praktycznie żadnego głębszego myślenia, co, jak wiem z doświadczenia własnego, nie zawsze jest możliwe... Do górnego, przezroczystego zbiornika wlewamy czystą, przefiltrowaną, zimną wodę. Ile? Wedle uznania. Skala jest bardzo czytelna i pozwala na przygotowanie określonej ilości kawy. Teraz wystarczy wyciągnąć plastikowy dripper z podstawki, wsadzić do niego papierowy filtr (tu wchodzą klasyczne filtry ze ściętym dnem, polecam zakup dedykowanych Technivorm bądź Melitty albo z Tiamo. W przeciwieństwie do wielu filtrów dostępnych w sklepach, mają dobrą przepuszczalność, nie zatykają się podczas parzenia i nie mają tak intensywnego posmaku papierowego) i przelać go gorącą wodą, jak w KAŻDEJ metodzie przelewowej. Ilość kawy najlepiej dobrać wedle standardowych proporcji, czyli 60g/litr. Mielenie jak do dripa, czyli gdzieś w okolicach połowy skali, troszkę grubiej przy większych ilościach kawy, minimalnie drobniej przy małych. Docelowo trzeba znaleźć sobie takie optimum, żeby od pierwszego kontaktu kawy z wodą do końca przelania się kawy do dzbanka, minęło około trzech - czterech minut. Przy takim czasie uzyskiwałem najlepsze efekty.

Nie pozostaje nic innego, jak wstawić dripper z powrotem na swoje miejsce, ustawić dyszę nad kawą, podstawić dzbanek i włączyć ekspres. Po kilkudziesięciu sekundach od włączenia, ekspres zacznie pobierać sobie wodę ze zbiornika, przepuszczając ją przez swoje trzewia, by po chwili już gorącą wypuścić przez prysznic na kawę. Właśnie dysza jest jednym z najważniejszych elementów, jakie wyróżnia ten ekspres przelewowy na tle konkurencji. Jak już wspomniałem, bolączką większości ekspresów przelewowych na rynku jest jednopunktowe polewanie, co powoduje niepoprawne zaparzenie kawy. Moccamaster w swojej dyszy posiada aż dziewięć otworów rozłożonych na sporej powierzchni, dzięki czemu za jednym razem jest polewana bardzo duża powierzchnia kawy. Zdecydowanie ma to pozytywny wpływ na cały proces.

Kiedy do drippera dostanie się woda, polecam łyżeczką przemieszać to, co w nim się znajduje, zaraz na początku zaparzania. Zrobi się wówczas coś na kształt preinfuzji, kawa równomiernie namoczy się, zwiększymy także odrobinę body. Po tym zabiegu można ekspres zostawić samemu sobie. Będzie sobie sukcesywnie polewał kawę wodą, a to, co zaparzone, precyzyjnie trafi do dedykowanego, szklanego dzbanka. Ten natomiast stoi na płycie grzewczej, przez co podawana kawa będzie naprawdę ciepła. Choć, trzeba tu dodać, że podgrzewanie gotowej już kawy nie jest najlepszym rozwiązaniem, zdecydowanie lepiej jest ją możliwie szybko rozdysponować, a nie trzymać na później. Kawa z czasem traci swoje walory smakowe i podgrzewanie jej nie zatrzyma tego procesu. Kiedy woda przestanie już lecieć, przemieszajcie raz jeszcze zawartość drippera. Sprawdziłem, jak wygląda zapowiadana dobra temperatura parzenia. I faktycznie, jest bardzo dobrze. Posługując się termometrem do mleka i kubkiem postawionym zamiast drippera, uzyskałem bardzo stabilną, powtarzalną temperaturę w okolicach 90°C, czyli taką, jaka będzie odpowiednia dla zdecydowanej większości kaw. Przy pomocy drugiego przycisku można zwiększyć temperaturę wody, co jest zalecane przy robieniu większych ilości kawy.

Kiedy kawa skończy ściekać do dzbanka, zabieramy go spod drippera (dzięki zapadce, kiedy dzbanek nie jest podstawiony, kawa z drippera nie będzie kapać. Zawsze to mniej bałaganu.), mieszamy kawę, żeby nieco przestudziła się oraz otworzyła i można śmiało podawać. Ot, cała filozofia. Jak widać, przygotowanie kawy w takim urządzeniu jest banalne i nie wymaga praktycznie żadnej uwagi poza dwoma przemieszaniami, dla poprawy smaku.

Pozostaje tylko jeszcze kwestia doboru kawy. Bardzo dobrze sprawdzają się kawy dedykowane metodom przelewowym, czyli jaśniejsze single. Takich kaw używałem u siebie podczas testów (przede wszystkim Kenia oraz Kolumbia).

Jak wygląda kwestia smaku w porównaniu z ręcznymi metodami przelewowymi? Jak wspomniałem, posiłkowałem się kawami, których normalnie używam w V60 czy Chemeksie. I byłem, a właściwie nadal jestem, pod dużym wrażeniem efektu końcowego. Kawa może nie wychodzi aż tak pełna i słodka, jak przy ręcznym parzeniu, czuć, że można byłoby z kawy wycisnąć coś jeszcze, ale nie są to aż tak duże różnice, jakby się mogło na początku wydawać. Biorąc pod uwagę czas, jaki upływa od włączenia ekspresu do nalania sobie do filiżanki gotowej kawy oraz to, jak mało uwagi trzeba poświęcić temu procesowi, jest naprawdę bardzo dobrze. Właściwie na większość poranków, kiedy po prostu chciałem się napić dobrej kawy, bez szczególnego skupiania się na niuansach, Moccamaster spełniał moje wymagania wręcz z nawiązką. Śmiało można skorzystać także z dobrych mieszanek do espresso, co jest odpowiednią propozycją dla tych, co jeszcze nie przekonali się do lekkich singli.

Podsumowując, Moccamaster KBG 741 to ekspres, który spełni oczekiwania większości kawoszów. Działa bardzo szybko, zapewnia dobre parametry parzenia, jednocześnie można przygotować dużą ilość kawy, nie wymaga praktycznie żadnej uwagi, a przy użyciu dobrych ziaren i przypilnowaniu proporcji, odwdzięcza się czymś bardzo smacznym. Pozostaje tylko kwestia ceny - nieco ponad 800 złotych wydaje się być wysoką kwotą. Z drugiej jednak strony, nie kupi się za takie pieniądze dobrego ekspresu ciśnieniowego. Myślę, że dla osób ceniących sobie dobrą kawę, ale nie chcących przykładać do tego większej uwagi, będą to dobrze wydane pieniądze.

Autorem tekstu i zdjęć jest Marcin Rzońca z bloga popularcoffee.pl