Choć Japonia kojarzy się z krajem honorowych ludzi o twardych zasadach, to w przypadku herbaty eksportowanej do USA w XIX wieku najwyraźniej nie obowiązywały żadne reguły. Wynikało to z chęci zysku na dziwnej modzie - amerykanie zakochali się w zielonej herbacie o niebieskawym odcieniu. 

Japonia wchodzi na amerykański rynek

W drugiej połowie XIX wieku w Stanach Zjednoczonych Ameryki zapanowała moda na picie zielonej herbaty. Przytłaczająca większość importu pochodziła z Chin. Japonia również chciała mieć udział w handlu z Nowym Światem. Właśnie umożliwiły jej to nowe szlaki - od 1859 roku statki handlowe mogły przybijać bezpośrednio do portów w Seattle i San Francisco. 

W 1860 roku ok. 10 proc. herbaty importowanej do USA pochodziło z Japonii. Dekadę później było to już 25 proc., a po kolejnych dziesięciu latach, w 1880 roku - 47 proc. Nic dziwnego - Japończycy znaleźli sposób, by zwiększyć popularność swoich herbat i zawładnąć amerykańskim rynkiem. Wszystko dzięki błękitowi pruskiemu. 

Czym jest błękit pruski?

Ta tajemniczo brzmiąca nazwa to przypadkowo odkryty nieorganiczny związek chemiczny, będący połączeniem soli żelaza z heksacyjanożelazianem potasu. Gdy w 1709 roku niemiecki farmaceuta Johann Konrad Dippler chciał stworzyć czerwoną barwę, pomylił składniki. Uzyskał nietypowy odcień, któremu nadał nazwę błękit berliński.

Kolor tak spodobał się w kraju, że został przyjęty jako podstawowa barwa umundurowania pruskiej armii (stąd w Polsce kolor nazywany jest błękitem pruskim). Dzięki temu żołnierze różnili się od armii francuskiej i bawarskiej, których kolorystyka mundurów bazowała na innym odcieniu niebieskiego - indygo. 

Błękit pruski zawędrował do Azji na początku XIX wieku w ramach holenderskiej wymiany handlowej. Kolor stał się bardzo popularny w japońskiej sztuce, wykorzystywał go do swoich drzeworytów m.in. Hokusai Katsushika. 

Japońskie barwienie herbaty

Chcą zdobyć amerykański rynek, Japończycy postanowili upodobnić swoją herbatę do chińskiej, która cieszyła już spora popularnością w Nowym Świecie. Nie chodziło jednak o sposób uprawy czy zbioru roślin, ale barwienie liści podczas suszenia, by dały napar o wyjątkowym odcieniu. 

Najprostszym sposobem było sprowadzenie do Japonii doświadczonych pracowników przemysłu herbacianego z Chin, głównie z Kantonu i Szanghaju, by wdrożyli swoje metody do produkcji. Nie wiadomo dokładnie, od kiedy Chińczycy stosowali pigmenty w swoich herbatach i kiedy zaczęli to robić z japońskimi liśćmi, ponieważ stosowanie tych zabiegów było ściśle tajne.

Mimo to fakt dodawania pigmentów do liści miał odnotować już w 1852 roku swojej książce A Journey to the Tea Countries of China Robert Fortune, szkocki botanik. Pisał on, że proces miał polegać na starciu błękitu pruskiego na proszek i zmieszaniu z gipsem, by go nieco rozjaśnić. Proszek miał być dodawany do liści w końcowej fazie suszenia. 

Zabieg powodował, że herbata zyskiwała charakterystyczny, niebieskawy odcień, co bardzo podobało się Amerykanom. Proceder ukrócono w 1882 roku, gdy Stany Zjednoczone wprowadziły zakaz importu sfałszowanych herbat.