Przez ponad 1000 lat handel między Chinami a Tybetem opierał się na wymianie koni za herbatę. Tak powstał Tea Horse Road, szlak, a właściwie sieć tras, łącząca prowincje po różnych stronach Himalajów. W wymianie herbaty i koni, ale także srebra, złota czy soli, brał udział również Bengal. Do dzisiaj zachowały się niektóre mosty, świątynie czy miasteczka, które przez setki lat mijali tutejsi tragarze.

Tea Horse Road - niezwykły górski szlak

W języku angielskim znany jest pod nazwą Tea Horse Road, w chińskim jako chamadao lub chamagudao. Nazywa się go również Południowym Jedwabnym Szlakiem lub Południowo-Zachodnim Jedwabnym Szlakiem. Nazwa Tea Horse Road odnosi się do tradycyjnego handlu opartego na wymianie herbaty za konie.

Szacuje się, że starożytny szlak powstał ok. 1000 lat temu, za panowania dynastii Song. Nie jest to jedna droga, ale sieć tras, rozciągająca się po górskich terenach pomiędzy Chengdu (Sychuan), Pu-er i Dali (Yunnan), Qamdo i Lhasą (Tybet), Kolkotą, Dhaką i Chittagong (Bengal). Biorąc pod uwagę dzisiejszą geografię, szlaki Tea Horse Road znajdują się na terenie Chin, Tybetu, Bhutanu, Bangladeszu, Mjanmy. Trasy liczą w sumie ok. 6000 km.

Pozostałości szlaku

Do dziś wzdłuż tras zachowała się część infrastruktury, jak mosty, przystanki, posterunki czy świątynie albo wręcz miasteczka targowe, gdzie towar sprzedawano i transportowano go dalej. Podobnie, jak wiele innych szlaków handlowych, Tea Horse Road nie miał wyłącznie znaczenia komercyjnego, ale w ogromnym stopniu przyczynił się również do wymiany kulturowej pomiędzy odległymi regionami. 

Najlepiej zachowanym miastem szlaku jest Shaxi w Yunnanie, miasteczko położone w hrabstwie Jianchuan, w prefekturze Dali, mniej więcej w połowie drogi pomiędzy miastami Dali i Lijiang. Shaxi jest prawdopodobnie starsze niż Tea Horse Road, jego początki szacuje się na VII-VIII wiek. Czasy największej świetności miasteczka przypadają z kolei na okres panowania dynastii Ming oraz Qing (XIV-XX wiek).  

Jak wyglądał transport na herbacianym szlaku?

Trasy na górskich odcinkach pokonywano głównie pieszo, a z czasem wykorzystywano do transportu również tybetańskie konie. Ówcześni tragarze na plecach nosili konstrukcję, do której przytwierdzało się sprasowane bele herbaty. Cały ładunek był znacznie szerszy niż człowiek, często zaczynał się na wysokości pośladków tragarza, a sięgał nawet ok. 1 metra ponad jego głowę. 

Dla asekuracji podczas chodzenia, w pionie, w poprzek bel herbaty, zamontowany był kij, który kończył się centymetr nad ziemią. Wystarczyło, że tragarz nieznacznie odchylił się do tyłu,dzięki czemu zyskiwał dodatkowy punkt podparcia. Konstrukcja ta pozwalała również choć na chwilę odciążyć zmęczone ciężarem plecy. A ten był niemały, sięgał nawet 60-90 kg, a więc często przewyższał wagą samego tragarza. Pomiędzy tragarzami szły równie solidnie objuczone konie.

Szlakiem transportowano głównie herbatę przede wszystkim z Yunnanu i Syczuanu na zachód, do Tybetu i Bengalu, choć nie był to oczywiście jedyny produkt. Z kolei z Tybetu do Chin docierały srebro i właśnie konie, z których większość trafiała do cesarskiego wojska. Karawany transportowały także sól oraz jedwabie. 

Transport w ten sposób odbywał się jeszcze na początku XX wieku, jednak rozwój kolei w niższych partiach spowodował jego stopniowe wygaszanie w górach. Niektóre, bardziej przystępne odcinki herbacianego szlaku, zamieniono na drogi i autostrady łączące sąsiadujące ze sobą miasta. Nadal jednak można wybrać się w wędrówkę niektórymi starożytnymi odcinkami.